Kiedyś

Kiedyś znów usiądziemy na ławeczce
tej w cieniu ukrytej zacisznym
słońce będzie naszym świadkiem
może księżyc także
czy to się stanie, może tak.
Kiedyś znowu znajdziemy wspólnych
chwil wspólny język
może będzie nam dany
dotyk lekki jak skrzydło wiosennego motyla
co zagubił gdzieś drogę do swojego istnienia.
Zapatrzeni przed siebie, niby obcy, a bliscy
tak okrutnie, że oddech na dwie chwile wstrzymamy.
Ty uśmiechniesz się do mnie
i popatrzysz swoimi smutnie dzikimi oczami,
niby z troską wypowiesz słowa, które nigdy nie miały
światła tego oglądać
niby z łagodnym uśmiechem smutku znów zamilkniesz
na długo,
niby coś powiesz na wpół żartem a serio,
a ja zawstydzona chwilą krótką, upojną
zadumana, szczęśliwa, zaskoczona odpowiem
oczu swoich odbiciem, skrytym serca łoskotem,
który w pieśni spotkania zamilknie
w liściach klonu się schowa.
Kiedyś może spotkamy siebie gdzieś na rozdrożu
dzikie spotka się z płochym
i dokończy się bajka o wiewiórce i wilku
dawno temu zaczęta.
Kiedyś …

Jeden promień tak wiele

jeden promień wpadł tutaj
tańczy w moich włosach
przywołuje wspomnienia kolorowej jesieni
igra z szarą mgłą ranka i zmierzchem wieczoru
ukazuje świat inny świat wesoły i jasny
i choć mocno się bronię
chociaż kłócę się z tobą
w krajobrazie złożonym z naszych wspólnych
osobno
słońce ciągle wygrywa gdy już szarość zagości
myśl czarną spowije smutku smuga zazdrosna
i jest ciepło na sercu, które wczoraj zamarzło
jak w baśniach Andersena w tych kiedyś czytanych
wśród świec blasku w niewinnych sercach
dzieci zostaną małe wielkie wspomnienia
o królewnach i skrzatach, mroźnej pani co serce
zawładnęła młodzieńcze czarodziejski świat magii
zapomniany przez lata znów otworzy się dla mnie
kolorowe stronice znów zapełnią mi serce
przy kominku usiądę w tej współczesnej odsłonie
w miejscu bliskim i ciepłym
tam gdzie wracam stęskniona
ośnieżone w nim szczyty będą zmieniać oblicze
tak jak życia biała karta zapełni się na nowo
bez tytułu i wstępu – zakaz wstępu zobaczy
nowa baśń z zakończeniem
nowa baśń jeszcze nie wiem
ktoś być może dziś za mnie zakończenie napisze
a być może pozwoli mi nacieszyć się życiem

inny obraz

kroplą łzy obraz malowany
nikt go nie zobaczy
tylko światło zamglone, jesienna codzienność
zdradzi tym którzy wiedzą
też czują, kochają…
smutny uśmiech zamienią w radosne odbicie
lecz nie wszyscy zwieźć się temu dadzą
w słoneczny dzień listopadowy
słońce zajrzy do okna, po nim księżyc zaglądnie
i zobaczą i łzę i smutek i szarość…
ty tego nie dostrzeżesz w codziennej gonitwie
myśl za myślą przegoni i pociągnie cię na przód
do tych przyszłych wydarzeń
po co wracać się, cofać
idź do przodu, zapomnij
już nie kłopocz się tutaj…